Kategorie

Archiwum

12.08.2013

...Dzień I...

     Pierwszy dzień był pełen niespodzianek. Wszystko zaczęło się od przełożenia wyjazdu o godzinę. Mój ukochany jest okropnym śpiochem i godzina 6 rano to dla niego środek nocy. Na co dzień nie przeszkadza mi to i tym razem również okazało się, że obudziłam się o 5 szczęśliwa, że miałam dodatkowa godzinkę snu. Wybraliśmy trasę, którą jeszcze nigdy nie jechałam do Zakopanego - przez Słowację. Droga przeleciała błyskawicznie!! O 11 byliśmy już blisko celu, ale zostaliśmy zatrzymani przez policję. Okazało się, że droga jest zamknięta ponieważ przez Poronin przejeżdża Tour de Pologne!! Zawodnicy towarzyszyli nam cały dzień, jadąc centralnie przed naszym domem, a co za tym idzie kilkakrotnie uniemożliwiając nam wyjazd z pensjonatu. Nie mogliśmy jednak narzekać, ponieważ zmagania kolarzy, zamiast w TV mieliśmy okazję oglądać "na żywo" - bezpośrednio z naszego balkonu!!



     Dzień był stosunkowo spokojny i relaksujący. Podróż przeleciała błyskawicznie, tak jak planowaliśmy przez Słowację. Nasze plany troszkę pokrzyżował pensjonat, który nie był przygotowany na nasze przybycie o 11, a dopiero o 14. Pojechaliśmy więc do Zakopanego, pozwiedzałam stare kąty, Danowi pokazałam to, co w centrum najfajniejsze i poszliśmy na Wielką Krokiew. Na miejscu okazało się, że za drobną opłatą (3 zł) można wejść na teren skoczni, a jeżeli jeszcze troszkę się dołoży (5 zł), można wjechać (jak prawdziwy skoczek) wyciągiem na samą górę!! Widok zapierał dech w piersiach, a ja z moim lękiem wysokości nie odstępowałam Dana na krok i trzymałam się kurczowo.









     Jedynym punktem, który w tym dniu – jak i w całej wycieczce – nie wypalił, była Gubałówka. Niestety nie mieliśmy nerwów, żeby stać godzinę w kolejce po bilety. Doszliśmy do wniosku, że na dole też jest fajnie, a gór będziemy mieć jeszcze dużo do zaliczenia.

     Po powrocie do Poronina nasza miejscówka już na nas czekała i byliśmy nią mile zaskoczeni. Pokój okazał się bardzo przytulny i nowocześnie urządzony, czyli taki, jak oboje lubimy. Pensjonat znaleźliśmy na portalu My Deal, więc cenowo również był bardzo atrakcyjny, tym bardziej, że śniadania były w cenie. Pierwsze wrażenie było naprawdę dobre, pokój ładny, czysty, wyposażony w telewizor, ale co z tego skoro posiadał tylko jedno gniazdko i pierwszy nasz zakup w Zakopcu to przedłużacz. Światło w łazience (która była dosyć skromna i mała) było trupiarskie, nie wiem jak kobieta ma się pomalować w takich warunkach – ja po prostu zrezygnowałam z makijażu na wakacjach. Aneks kuchenny, który na zdjęciach w internecie wyglądał bardzo ładnie, krótko mówiąc mnie odstraszał. Był ciasny, ciemny, do lodówki musiałam się przepychać, a garnki wołały o pomstę do nieba. Sądziłam, że w XXI wieku teflonowa patelnia to już standard, w końcu nie każdy lubi gotować na tłuszczu. Brak czajnika elektrycznego również trochę nas zaskoczył. Niestety poza tysiącem rzeczy, które zabraliśmy ze sobą, czajnik i patelnia chyba znajdą się na naszej liście rzeczy do wzięcia następnym razem. Balkonem byliśmy początkowo zachwyceni – nocne przesiadywanie przy świecach z piwem w ręku i spoglądaniem na gwiazdy. Rzeczywiście ten punkt działał rewelacyjnie, tym bardziej, że temperatura była wysoka a komarów jak na lekarstwo. Niestety ranki były ciężkie, od godziny 6 ciągły ruch jak na Marszałkowskiej – samochody, traktory, busy i Bóg wie co jeszcze tamtędy przejeżdżało. Zamknięcie okna niestety nie było wyjściem, ponieważ wtedy istniała szansa, że się podusimy.






     Niemniej jednak będzie mile wspominać chwile spędzone w Poroninie, bo przecież to nasz pierwszy wspólny wyjazd w Tatry, który spodobał się nam tak bardzo, że przedłużyliśmy go o dodatkowe 3 dni i wróciliśmy dopiero w sobotę.

Ceny:

Zwiedzanie Wielkiej Krokwi – 3 zł.
Zwiedzanie skoczni i kolej krzesełkowa – 8 zł.
Gubałówka:

Źródło: www.pkl.pl

     Na koniec jeszcze mała ciekawostka... Patrzcie jaką śmieszną - regionalną Biedronkę mają w Zakopcu.


Photos by Dan & Sadi.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz