...Dopadł mnie dziś mało optymistyczny nastrój... sama nie wiem dlaczego. Pewnie zwalę całą winę na pogodę, w końcu cały dzień leje, a przecież dziś pierwszy dzień wiosny!! Nawet na porządnych wagarach nie byłam, bo zostałam do nich poniekąd zmuszona wizytą u lekarza. Poza tym prawdą jest, że ciężko z naszej uczelni wybrać się na wagary, to raczej wykładowcy sobie je robią:D
Taaa wizyta u lekarza, myślałam, że będzie pięknie, okaże się, że jednak nic mi nie jest, bądź dostanę olbrzymi zastrzyk, który rozwiąże problem bolącego kolana. Niestety nie miałam tyle szczęścia, zostałam skierowana na fizykoterapię razem z olbrzymią tubką maści przeciwzapalnej i zaleceniem odpoczynku. ODPOCZYNKU?!
W ostatnim czasie tak przyzwyczaiłam się do ruchu, że czuję, iż to będzie ciężki czas. Dziś w planie, po wizycie u lekarza, miałam trening nóg na siłowni:( Cóż, nie muszę nadmieniać, że odpuściłam go sobie:( Wiosna za pasem, będzie coraz ładniejsza pogoda, a ja nie mogę biegać:( Z drugiej strony z maju rusza sezon tenisowy... muszę się koniecznie wyleczyć!!
Co od tenisa, to ogromnie się cieszę i nie mogę się wprost doczekać, drugiego tygodnia kwietnia:D Przynajmniej w jeden dzień uda mi się zobaczyć zawodowców w akcji:D Rusza bowiem turniej WTA w Spodku:D Kwietniu przybywaj:D:D
Drugi jasny punkcik, to sobotnia gala bosku w Częstochowie:D Tego też nie mogę się doczekać, bo dawno już nie widziałam panów w akcji:D
Niemniej jednak dziś jest dopiero czwartek i dalej mam podły nastrój:(...
Tak, tak wiem, że strasznie marudzę, ale po to założyłam tego bloga kiedyś ( to taki nieoficjalny powód), żeby nie zadręczać moich znajomych moimi problemami:D W końcu nie chcę, żeby pouciekali ode mnie:D
Zapomniałam z początkiem miesiąca wkleić, grafik ćwiczeń z lutego, więc nadrobię to teraz:)
Jeżeli chodzi o książki, to męczę się z Bastionem, Stephena Kinga, od kilku tygodni (!!). Książka jest w miarę ciekawa, na razie nie znudziłam się, ale póki co przebrnęłam przez 350 z prawie 1200!! Więc jeszcze pewnie wiele niespodzianek przede mną:)
Ja tu o Kingu piszę, a przecież w poniedziałek przywiozłam dosłownie stos książek z biblioteki politechnicznej, ba nawet dwóch!!... tak tak praca magisterska:) Pocieszałam się, że w momencie, w którym zdobędę literaturę, ruszę z pracą pełną parą... cóż plany planami, a chęci dalej brak:/
Ehhh dobra kończę na dziś, troszkę posmęciłam, troszkę po marudziłam, i nikogo nie wkurzyłam - pełen sukces:D...

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz