1.10.2011
...The most loneliest day of my life...
...No i wakacje dobiegły końca. Nie będę o nich pisać, ponieważ były to najgorsze wakacje jakie miałam, pod każdym względem. Kończę je z katarem i bólem gardła. Mój uczelniany zapał troszkę się osłabił, jak dowiedziałam się, że na dzień dobry muszę jechać do Gliwic na 8 rano, zapisać się na angielski:/ Dodatkowo zdałam sobie sprawę, że ominie mnie 6 godzin tenisa z Pekinu:/ Nie muszę chyba mówić w jakim jestem, dzięki temu, nastroju:/ Nawet wygrana Agnieszki w Tokio, nie poprawiła mi humoru na długo. Nic tylko zapić ten samotny wieczór i pożegnać wakacje...czego zrobić nie mogę, ponieważ biorę leki:(...
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz